Zapewne, aby przyspieszyć proces zmian, to posłowie, a nie rząd, zgłosili projekt zmiany Prawa upadłościowego i naprawczego w części dotyczącej upadłości konsumenckiej (Druk sejmowy nr 2265 z dnia 7 lutego 2014). Na starcie warto zadać sobie pytanie: po co robić zmiany?
Odpowiedzią niech będą następujące liczby. W 2013r. złożono w sądzie jedynie 279 kompletnych wniosków o ogłoszenie upadłości konsumenckiej, przy czym zaledwie 55 wniosków zostało uwzględnionych i upadłość konsumenta rzeczywiście ogłoszono. A to tak i tak był całkiem niezły rok, gdyż od daty wejścia w życie przepisów o upadłości konsumenckiej, czyli od w 31 marca 2009r. do końca 2012 r. w sądach znalazło się 2161 wniosków o ogłoszenie upadłości osób fizycznych nieprowadzących działalności gospodarczej. Z tej grypy jedynie co 36 wniosek został uwzględniony. Ogłoszono w tym czasie zaledwie 60 upadłości. Z uwagi na powyższe można śmiało przyjąć, że upadłości konsumencka w Polsce jest fikcją. Regulacje są, ale nie daje się ich zastosować.
Autorzy projektu nowelizacji słusznie przywołują trzy powody, dla których warto mieć w systemie prawnym dobrą regulację dotyczącą upadłości konsumenckiej:
- ogranicza ona wykluczenie społeczne i mechanizm dziedziczenia bezradności przez następne pokolenia;
- „umożliwia reintegrację dłużników w legalnym obrocie gospodarczym, co powoduje wzrost produktu krajowego brutto oraz przychodów Skarbu Państwa z tytułu podatków, jak również spadek przestępczości i ograniczenie tzw. szarej strefy”;
- wbrew pozorom bardzo dobrze wpływa „na sektor finansowy poprzez przyspieszenie rozwiązania kwestii nieściągalnych wierzytelności, a w dłuższej perspektywie umożliwia dłużnikom ponowne korzystanie z usług instytucji finansowych”.
Wiele rzeczy razi w dzisiejszych rozwiązaniach, ale najgorzej wyglądają przesłanki ogłoszenia upadłości i koszty postępowania. Cytując poglądy wnioskodawców zmiany można powiedzieć, że przyczyną bankructwa regulacji odnoszącej się do bankructwa konsumentów są:
- Zaskakująco wąskie przesłanki ogłoszenia upadłości ograniczające tę możliwość do dłużników, których „niewypłacalność powstała wskutek wyjątkowych i niezależnych od dłużnika okoliczności”, czyli jak ktoś niemądrym postępowaniem doprowadził do niewypłacalności, to na nią nie zasługuje.
- Barierę kosztów postępowania wynikającą ze stosowania w upadłości konsumenckiej art.13 i 361 Prawa upadłościowego, co skutkuje oddaleniem wniosku o ogłoszenie upadłości albo umorzeniem postępowania, gdy dłużnik nie posiada majątku na pokrycie kosztów postępowania. O tym rozwiązaniu można powiedzieć, że opisuje sytuację, gdy ktoś jest zbyt biedny, żeby ogłosić upadłość lub, że trzeba być zamożnym, aby ogłosić upadłość. Budzi to – zdaniem autorów – wątpliwości konstytucyjne, gdyż uzależnia dostęp do możliwości oddłużenia od kryterium czysto majątkowego.
- Rygorystyczne przepisy przewidujące obligatoryjne umorzenie postępowania w razie wymienionych w ustawie uchybień dłużnika jego obowiązkom, niezależnie od istotności danego uchybienia i stopnia pokrzywdzenia wierzycieli (np. wypowiedzenie umowy o pracę).
Rygorystyczne przesłanki ogłoszenia upadłości konsumenckiej mają zostać złagodzone. Sądu nie będą skazywać na „dziką” upadłość (poza ramami prawa) z powodu tego, że ktoś w jakimś stopniu zawinił swojej złej sytuacji majątkowej, bo każdy poczytalny człowiek na końcu drogi jest odpowiedzialny, za swoje działania w przestrzeni majątkowej. Czy to znaczy, że dąży się do tego, aby nawet najgłupsze i nieodpowiedzialne zachowania (jak i świadome działanie na szkodę wierzycieli) nie blokowały prawa do wejścia w upadłość konsumencką i skorzystania z możliwości oddłużenia?
Z całą pewnością odpowiedź jest negatywna. W uzasadnieniu projektu ustawy czytamy, że mimo „złagodzenia przesłanek ogłoszenia upadłości zachowane zostaje podstawowe założenie przepisów o upadłości konsumenckiej polegające na zapobieganiu lekkomyślnemu zadłużaniu się przez dłużników liczących na łatwe i szybkie uniknięcie odpowiedzialności dzięki ogłoszeniu upadłości. Dlatego oddłużenie zostaje wykluczone w przypadku niewypłacalności, do której dłużnik doprowadził umyślnie albo wskutek rażącego niedbalstwa”.
Nie zmienia się też pomysł na sam schemat postępowania upadłościowego z konsumentem w roli głównej. W pierwszej kolejności likwidację majątku dłużnika, chyba że wierzyciele zgodzą się na zawarcie układu, a następnie trwający do 36 miesięcy (z opcją przedłużenia o kolejne 18 miesięcy) okres wykonywania planu spłaty wierzycieli, w którym „dłużnik będzie obowiązany do podjęcia istotnych wysiłków w celu zaspokojenia wierzycieli w maksymalnym możliwym stopniu”. Innymi słowy do 4,5 roku dłużnik będzie musiał – poza minimum socjalnym – oddawać to co zarobi wierzycielom, realizując plan spłaty, zaakceptowany przez sąd.
Tym co realnie sprawi, że postępowania upadłościowego konsumentów powinny zacząć się sprawnie toczyć, jest przyjęcie reguły, że brak pieniędzy na koszty postępowania przez konsumenta już nie zatrzyma całej „machiny prawnej”. Gdy masa upadłościowa będzie zbyt mała, brakujące koszty mają zostać pokrywane (teoretycznie tymczasowo) przez Skarb Państwa. Syndyk zwróci je państwu, gdy do masy upadłości wpłyną dodatkowe środki, a jak nie wpłyną, to z naszych podatków sfinansowana będzie cała procedura. Oczywiście opcja spłacania tych kosztów w ratach przez konsumenta realizującego plan spłat też jest możliwa.
Autorzy uznają, że lepiej ze wspólnej sakiewki zapłacić za posprzątanie sytuacji niewypłacalnego konsumenta, niż pozwolić, by przez lata niewypłacalni konsumenci, zbyt biedni na upadłość, przemieszczali się po obrzeżach realnej gospodarki.
Pewnie nie wszystkim się spodoba sposób potraktowania w projekcie najbardziej pokrzywdzonych przez los, ale ma to głęboki sens humanitarny. Przyjmuje się, że w „rzadkich przypadkach całkowicie nierealistyczne będzie oczekiwanie od dłużnika zaspokojenia wierzycieli w jakimkolwiek stopniu. Sytuacja taka występuje w przypadku dłużników całkowicie pozbawionych możliwości zarobkowania, w szczególności wskutek ciężkiej choroby lub niepełnosprawności uniemożliwiającej podjęcie pracy”. Wówczas miałoby następować „umorzenie zobowiązań takich osób także wtedy, gdy nie będą one w stanie zaspokoić wierzycieli nawet w nieznacznym stopniu”. Co oczywiste, w takich przypadkach musiałoby nastąpić odstąpienie od ustalania planu spłaty wierzycieli i ostateczne obciążenie Skarbu Państwa kosztami postępowania.
Konsument pewnie będzie miał też większe szanse na utrzymanie domu. Projektodawcy przyjęli, że osoba ogłaszająca upadłość nie zawsze musi straci swoje mieszkanie czy dom, aby z ceny sprzedaży próbować pokrywać długi. Odnosi się to głównie do przypadków, gdy służy on zaspokojeniu potrzeb lokalowych konsumenta (co jest najczęstsze). Utrzymanie mieszkania zostało jednak powiązane z przekonaniem wierzycieli, że im też to się opłaca.
Teraz warto przyglądać się co z projektem nowelizacji zrobią nasi parlamentarzyści i na ile dziś omawiane pomysły dostaną szansę „zafunkcjonowania” w praktyce.